Recenzja
Myśli na szachownicy
Wydawnictwo Krytyki Politycznej udostępniło czytelnikom książkę niebagatelną, sięgając do bogatego depozytu polskiego socjalizmu niepodległościowego, a zarazem – przekraczając go. „Publicystyka polska na emigracji 1940-1960” to nie prosty wybór artykułów Lidii Ciołkoszowej, ale relacja z myśli, nadziei i obaw „polskich wygnańców”.
Gdy Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie postanowił wydać historię literatury polskiej na emigracji, Lidii Ciołkoszowej powierzono opracowanie działu dotyczącego publicystyki. Jak wspominała później: „dla człowieka zaangażowanego politycznie bardzo trudne jest ukazywanie różnych opinii w ten sposób, aby własne poglądy nie wypaczały obiektywnego obrazu, różnorodności punktów widzenia”. A jednak ta sztuka się udała.
Jak zauważa prof. Andrzej Friszke w przedmowie do publikacji: autorka „skupiała się na tym, co można określić jako dyskusję nad najważniejszymi dylematami Polski i polskiej emigracji. (…) Książka Lidii Ciołkoszowej, choć wydana prawie 50 lat temu, ma nadal wartość informacyjną i jako poważna analiza. Nie powstało bowiem porównywalne studium publicystyki i myśli politycznej emigracji”.
Ciołkoszowa chciała zaprezentować możliwie najszersze spektrum postaci i opinii zadających sobie choćby pytanie: „Polska. Ale jaka?”. Przedstawiła poglądy nie tylko endeków i socjalistów. Rozdziały „Nowy ład w Europie Środkowo-Wschodniej”, „Polska a Niemcy”, „Koncepcje federacyjne” czy „Problem ukraiński” jasno pokazują, że emigracyjna perspektywa nie była ani zaściankowa, ani wsobna. Nie mogła taka być, gdyż państwo polskie (choć po wschodniej stronie żelaznej kurtyny) w świadomości emigracyjnych publicystów stanowiło fragment europejskiej całości. Nawet w czasach tak głębokiego podziału, jakie przyniosła naszemu kontynentowi zimna wojna. Łatwo też dostrzeżemy, że Polska była wówczas (i jest także dziś) nie tylko projektem politycznym ale również kulturowym.
Znamienne, że pracę kończy rozdział poświęcony zagadnieniu ukraińskiemu. Jak zaznacza Ciołkoszowa, tematyka ta nie znalazła dostatecznego omówienia w emigracyjnej publicystyce. A to ze względu na „nabrzmiałe krzywdy, dawne urazy, świeżo przelaną krew bratobójczą”. Publicystka pokazuje, że nasza emigracyjna dyskusja o Ukrainie koncentrowała się wokół dwóch biegunów. Część autorów twierdziła, że naród ukraiński nie istnieje, nie ma zatem prawa do niepodległości (Adam Doboszyński, Jędrzej Giertych, Władysław Studnicki). Zdecydowanie odmienne opinie głosił choćby poeta Józef Łobodowski na łamach „Kultury”. Postulował on czynne poparcie przez przyszłą, wolną Rzeczpospolitą niepodległości Ukrainy. Znamienne są również słowa Mariana Piotrowskiego zapisane w 1952 r. na łamach „Jutra Polski”: niepodległość Ukrainy, Litwy i Białorusi „jest warunkiem równowagi Europy i leży w interesie pokoju świata”.
Lektura „Publicystyki polskiej…” to frapujące zajęcie. Lekcja ukazująca jak przeszłość i przyszłość rozgrywają figury myśli na politycznej szachownicy.