13 sierpnia 2013

Neverending (love) story

Książka Emily Brontë, jednej z trzech sióstr-pisarek wychowujących się na plebanii w Haworth, ujrzała światło dzienne w 1847 roku. Od tego czasu rozbudza wyobraźnię kolejnych pokoleń i nic nie wskazuje na to, by miała przestać przyciągać.

 

Historia nieszczęśliwej miłości Catherine i Heathcliffa chyba nigdy się nie skończy. Wprawdzie od 1992 r. dla wielu Cathy ma twarz Juliette Binoche, a wybranek jej serca ― Ralpha Fiennesa, nie przeszkadza to jednak zainteresowanym losami nieszczęśliwej pary sięgać po powieść (a może wręcz w tym pomaga).

 

Tajemnicze pochodzenie głównego bohatera, społeczne nierówności oddzielające Heathcliffa od Catherine, znakomite charakterystyki rozmaitych typów ludzkich, malownicza sceneria, w której rozgrywają się wydarzenia, wreszcie miłość wykraczająca poza życie doczesne, miłość mściwa, niszcząca, odbijająca się ― nawet po wielu latach ― na szczęściu innych ludzi to tylko niektóre z elementów, które nie pozwalają się od „Wichrowych wzgórz” oderwać.

 

Oczywiście, nie jest to rzecz „dla każdego”. Dziewiętnastowieczny romans z wyraźnym ukłonem w stronę powieści gotyckiej to książka dla tych, którzy są w stanie nie tylko docenić przemyślaną konstrukcję i sprawną narrację, lecz także podoba im się pewien typ fabuły i określona stylistyka.

 

Opakowywanie tej powieści w kiczowatą okładkę i opatrywanie harlekinowatym „Poznaj niszczycielską siłę zakazanej miłości” uważam jednak za spore nieporozumienie. Przed literacką klasyką klękać nie trzeba, a wręcz nie wolno. Ale odrobina szacunku nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Książki, o których pisał autor

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także