Recenzja
Sentymentalna podróż ironisty
„Mały pamiętnik” to jedna z ostatnich książek zmarłego dwa lata temu portugalskiego noblisty José Saramago. I choć trudno uznać ją za najlepszą książkę pisarza, to uwodzi ona czytelnika, wprowadzając go w odległy świat portugalskiej prowincji i lizbońskich przedmieść I połowy XX wieku.
Sentymentalna podróż starego ironisty – być może słowa te najpełniej oddają charakter „Małego pamiętnika”. Odtwarzając kraj lat dziecinnych, patrzy Saramago na siebie samego z dystansem, opisuje swoje dzieciństwo i młodość starannie. Unika patosu. Zamiast opowieści o nobliwym nobliście otrzymujemy więc niemalże łotrzykowską historię o lizbońskim łobuzie, potomku legendarnego Maura, chłopcu krewkim i niecierpliwym, namiętnym i niezależnym. Saramago narratorem jest przednim – opowiada o swoich pierwszych (niezwykle śmiałych) inicjacjach seksualnych, o swoich małych pragnieniach (jazda konna), upokorzeniach i lękach (choćby przed psami). Z uwagą studiuje otaczający go świat, racząc czytelników portretami sąsiadów, bliskich i dalekich krewnych. Przedstawia małe i wielkie skandale tej „biedniejszej” Lizbony i rodzinnej wioski Azinhaga. Przywołuje z pamięci najzwyklejsze przedmioty, drobne codzienne czynności, które niemalże rytualizuje, świadom tego, że tylko za ich pomocą zdoła pokazać czytelnikowi od dawna nieistniejący świat.
Autor „Baltazara i Blimundy” nie byłby jednak sobą, gdyby nie nasycił tej łotrzykowskiej opowieści treściami znacznie poważniejszymi – w charakterystycznym dla siebie, aforystycznym stylu, snuje refleksje na temat czasu, pamięci, tożsamości, rodziny, przemijania. Refleksje te czasem zaskakują, rzadziej ocierają się o banał; niemal zawsze brzmią świeżo i intrygująco. „Mały pamiętnik” jest bowiem znakomitym świadectwem warsztatowej sprawności Saramago, jednego z najlepszych stylistów pośród XX-wiecznych pisarzy.
Saramago, odkrywając swoje grzeszną i jednocześnie niewinną młodość, zachęca czytelnika do tego samego. Pomaga przeżyć na nowo pierwszą miłość, przypomnieć sobie pierwsze upokorzenia i satysfakcję z pokonania pierwszych wrogów. Warto więc zaufać staremu mistrzowi i podążyć za nim w podróż po krainie młodzieńczych namiętności i uniesień. Nawet jeśli jedynym celem tej podróży jest dobra zabawa.