Recenzja
Stambuł cudowny, Stambuł zagubiony
Powieściowy debiut Elif Shafak, „Sufi”, nie jest książką tak dobrą, jak entuzjastycznie przyjęte „Czarne mleko” czy „Pchli pałac”, ale dzięki niemu możemy zobaczyć, jak rodziła się największa – obok Orhana Pamuka – gwiazda literatury tureckiej.
Shafak zdobyła serca czytelników (nie tylko polskich) szczególną umiejętnością opowiadania. Buduje historie niezwykłe, przesiąknięte magią i baśniowością niemal wprost z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Pisarka wnikliwie przygląda się tutaj ówczesnym problemom współczesnego społeczeństwa tureckiego, jednocześnie nadając im – dzięki inspiracjom czerpanym z literackiej tradycji – atmosferę cudowności. Głęboko zanurzony w mistycyzmie „Sufi” jest więc dla Shafak powieścią swoistą. Znajdziemy tu jednak także, tak charakterystyczną dla późniejszych jej dzieł, fascynację Miastem Miast, Stambułem, a także ważne dla niej tematy poszukiwania własnej drogi życiowej i zmagania się z przeznaczeniem.
Głównymi bohaterami powieści są Pinhan, chłopiec o rozdwojonej naturze, oraz targana nieszczęściami dzielnica Stambułu. Niemogący znaleźć swojego miejsca chłopak opuszcza zakon derwiszów i wyrusza na poszukiwanie siebie. Trafia do Stambułu, do dzielnicy, która – podobnie jak on – miotają się między dwoma skrajnościami i nie może odnaleźć swojej prawdziwej tożsamości. To właśnie Pinhan, chłopiec, który nie wie, kim jest i jaka jest jego historia, ma uchronić zagubioną dzielnicę przed ostatecznym rozpadem.
Lektura „Sufiego” może być rozczarowaniem dla wiernych czytelników Elif Shafak – irytują fragmentaryczna fabuła i urwane wątki, nie przekonuje zakończenie. Warto po nią sięgnąć raczej po to, by przekonać się, jak rodził się pisarski talent.