Recenzja
Niezwykłe przygody zwykłego chłopaka
Oto kolejny na polskim rynku komiks Daniela Clowesa, jednego z najbardziej cenionych amerykańskich autorów komiksowych. Po raz kolejny autor ukazuje czytelnikom obraz mniej znanej, niemedialnej Ameryki, nie wspomina o gwiazdkach filmowych, znanych piosenkarkach itp. a swoimi bohaterami czyni zwykłych, szarych ludzi. Tytułowy David jest właśnie kimś takim. Tylko wydarzenia, których jest uczestnikiem, stawiają go w roli bohatera niezwykłego komiksu.
David Boring jest młodym, dziewiętnastoletnim pracownikiem ochrony, który ma dwa marzenia – pracować jako reżyser filmowy oraz znaleźć kobietę swoich marzeń. Po wyprowadzce do dużego miasta zamieszkał ze swoją najlepsza przyjaciółką, lesbijką Dot. Nazwisko bohatera dużo mówi o jego osobie. David jest po prostu nudny, czasem wręcz tak nudny, że aż irytujący. Pewnego dnia zakochuje się w Wandzie – tworze imaginacji jego chłopięcych marzeń, dziewczynie o idealnej według niego sylwetce, która jest jego prawdziwym fetyszem i wyznacznikiem kobiecości ( wcięcie w talii, duże pośladki, potężne uda itd.). Kiedy Wanda go zostawia, Boring cierpi katusze. Wtedy to tajemniczy mężczyzna strzela do bohatera z pistoletu. Dot oraz znienawidzona matka Davida zabierają rekonwalescenta na Nadbrzeże Hulliganów, oddaloną od wszelkiej cywilizacji, osamotnioną wyspę, na której znajduje się tylko jeden dom. Oprócz nich będzie tam jeszcze ciotka chłopaka z mężem i z córką. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy mieszkańcy wyspy dowiadują się o rozpoczęciu wojny bakteriologicznej, a powietrze staje się gęste od trucizny. Koniec świata zbliża się nieuchronnie.
„David Boring” to komiks wielopłaszczyznowy. Obserwujemy dojrzewanie młodego chłopaka, który szuka swojej tożsamości, przeżywa pierwsze wielkie miłości, a jednocześnie szuka wskazówek dotyczących życia swojego ojca, który przed laty był znanym rysownikiem komiksowym. Cała historia opowiedziana jest w biało-czarnych rysunkach, a jedynie kadry z komiksów ojca głównego bohatera są wypełnione kolorem. Daje to ciekawy efekt dwuwymiarowości opisywanej historii.
Powieść ma w sobie elementy romansu, kryminału, historii z gatunku SF, a jednocześnie jest odpowiedzią na przedmilenijną paranoję (oryginalnie komiks ukazywał się w formie zeszytów w latach 1998–2000). Główny potencjał książki tkwi jednak w jej filmowym charakterze: podział na sceny, napisy końcowe czy budowanie napięcia wyraźnie nawiązują do sztuki filmowej. Trudno się dziwić, w końcu Daniel Clowes słynie z filmowego języka komiksu. Jego najbardziej znane dzieło „Ghost World” zostało zekranizowane i, co tu ukrywać, film zyskał status kultowego. Czytając „Davida Boringa”, nie można nie odnieść wrażenia, że historia głównego bohatera idealnie nadaje się na fabułę kolejnego geekowego filmu. Osobiście bardzo liczę, że ktoś się weźmie za ten tekst i przeniesie go na duży ekran.
Nie jest to komiks, który oczarowuje od pierwszego kadru. Ale jest niezwykle intrygujący. Do tego stopnia, że zamykając go i odkładając z powrotem na półkę, przez kilka następnych dni jego bohaterzy i opisywane wydarzenia gnieżdżą się gdzieś w głowie. I właśnie to świadczy o jego fenomenie i wielkości.