Czytelnik zawsze zostawia ślady
Zasuszony liść, zużyty bilet, odręczne notatki, handlowa oferta pisana na maszynie. To, i nie tylko to, pozostawiają między kartami czytelnicy książek wypożyczanych w bibliotekach.
Zasuszony liść, zużyty bilet, odręczne notatki, handlowa oferta pisana na maszynie. To, i nie tylko to, pozostawiają między kartami czytelnicy książek wypożyczanych w bibliotekach.
Philip Roth jest prawdopodobnie najwybitniejszym żyjącym pisarzem w USA. Nie wiadomo tylko, czy nadal wypada mówić o nim w czasie teraźniejszym. Prozaik umarł dla świata literackiego w listopadzie ubiegłego roku, do odwołania. Stwierdził, że jest już zmęczony pisaniem w ogóle, a tworzeniem fikcji w szczególności. Przyznał też, że jego zainteresowania intelektualne kierują się raczej ku literaturze historycznej. Roth zakończył błyskotliwą karierę, okraszoną 31 powieściami. Ostatnia z nich – „Nemezis” – pochodzi z 2010 roku. 19 marca emerytowany pisarz świętować będzie 80 urodziny.
Od pewnego czasu pojawiają się w księgarniach książki dla dzieci o tzw. trudnych tematach, dotąd pomijanych milczeniem lub zarezerwowanych dla literatury dla dorosłych. Te książki już nie tylko bawią, ba - nie tylko bawiąc uczą. Ich edukacyjna funkcja polega na przede wszystkim na budzeniu wrażliwości na różne trudne sprawy wokół nas.
„Polskich szkół” mieliśmy w ostatnich dekadach wiele – obok reportażu była chociażby „polska szkoła filmowa” czy „polska szkoła plakatu”, do których dziś wzdychamy z tęsknotą i rozrzewnieniem. Reportaż zaś, pomimo przemian obyczajowych, społecznych i politycznych, pozostaje wciąż na wysokim poziomie. Niedawno wznowione teksty Małgorzaty Szejnert ("My, właściciele Teksasu") są równie doskonałe, co najnowsze książki tej autorki. Co powoduje, że polski reportaż wciąż trzyma się mocno? Dlaczego od lat to, co najlepsze w polskiej twórczości literackiej, nieodmiennie kojarzy się z literaturą faktu? Być może to specyfika narodowa – Skandynawowie mają kryminały, Polacy mają reportaże? Co się jednak za tym kraje? Ciekawość świata, wyjątkowa dociekliwość, otwarcie na innych, empatia? Za odpowiedź niech posłuży subiektywny miniprzewodnik po dziesiątce najważniejszych polskich reporterów ubiegłego wieku. Kolejność chronologiczna.
Moja osobista refleksja związana z tym miastem sięga roku 1981. Jako dziecko zobaczyłem w „Polityce” rysunek Szymona Kobylińskiego. Pasażer na dworcu kolejowym patrzy na napis: Warszawa Zachodnia. „To brzmi zachęcająco” – mówił w dymku komiksowym pasażer. Spytałem tatę, dlaczego to ma być zachęcające. Wtedy wytłumaczył mi, że jest coś takiego, jak Berlin Zachodni.