Recenzja
Historia, która się nie starzeje
By opisać dziecko, zwykle mówi się o wyobraźni i niewinność. Oba te elementy są niezwykle istotne i można je zachować w sobie niezależnie od wieku. Można je też odświeżyć wraz z lekturą książki „Pięcioro dzieci i »coś«”.
Niezależnie więc od tego, czy chcecie „nakarmić” swoje wewnętrzne dziecko, czy może jesteście dziećmi lub dzieciom chcecie coś sprezentować: książka „Pięcioro dzieci i »coś«” autorstwa Edith Nesbit jest dla Was.
To pełna urokliwego humoru opowieść o maluchach, które podczas wakacji na wsi znajdują spełniającego ich życzenia Piaskoludka. Należy ona do tych historii, które nigdy się nie starzeją, mimo że po raz pierwszy wydana została w 1902 roku! Obecnie odświeżona przez Znak w przekładzie Ireny Tuwim (siostra Juliana tłumaczyła też „Kubusia Puchatka”!) może zachwycać kolejne pokolenia czytelników.
Tytułowe dzieci są grzeczne i miłe, ale w żaden sposób nie są przesłodzone. Są za to pełne typowych dla dzieci pomysłów, które aktywują się szczególnie silnie w zetknięciu z „cosiem”: brązowym, włochatym i okrągłym stworzeniem z oczkami jak u ślimaka i łapkami jak u małpki. Z „cosiem”, który każe zwać się Piaskoludkiem i spełnia jedno dziecięce życzenie dziennie. A że dzieci życzą sobie np. tego, by być pięknymi jak dzień, mieszkać w zamku lub mieć skrzydła – bywa ciekawie.
„Pięcioro dzieci i »coś«” to bardzo ciepła i zabawna książka, której nie da się nie czytać z uśmiechem. Podczas lektury każdy – choćby miał lat czterdzieści i cztery – stawia sobie pytanie: o co ja bym poprosił Piaskoludka?