30 kwietnia 2019

Nadgryzione jabłko – recenzja książki o Stevie Jobsie

Czemu ludzie wciąż chcą czytać o Stevie Jobsie? Czemu próbują się do niego upodabniać? Czy można go nazwać wielkim człowiekiem, przymykając oko na to, jak traktował najbliższych? Wreszcie jak to się stało, że Jobs osiągnął taki sukces? Odpowiedzi można szukać w książce „Nadgryzione jabłko”, autorstwa Chrisann Brennan, wieloletniej partnerki i matki dziecka Steve’a Jobsa, która swoją premierę miała 24 kwietnia.

Intymna opowieść

„Nadgryzione jabłko” to niezwykle intymna opowieść, obnażająca ogromną metamorfozę współzałożyciela Apple’a, na którego ogromny sukces zawodowy miał bardzo negatywny wpływ. Opowieść Brennan dotyczy głównie młodości Steve’a Jobsa, czyli czasów kiedy mieli ze sobą najbardziej intensywne stosunki. Brennan pisze o tym, jak się poznali, później w sobie zakochali i nawzajem odkrywali. Oczywiście nie mogło zabraknąć opowieści o tym, jak narodziły się plany założenia Apple’a, jak wyglądały relacje Jobsa z rówieśnikami, który już od wczesnych lat młodości wykazywał tendencje do stawiania siebie na piedestale. Jobs od początku zakładał, że będzie wielki. Jego megalomania często prowadziła do tego, że ludzie się od niego odwracali. Z relacji Brennan wynika, że czas tylko karmił demony, które w nim mieszkały. Jobs miał bowiem dwie twarze – jednego dnia potrafił być czuły, opiekuńczy i pomocny, drugiego zaś interesowny, arogancki, był swego rodzaju „wampirem emocjonalnym”. Z biegiem lat coraz lepiej radził sobie z lawirowaniem na tych dwóch płaszczyznach, znakomicie dawał sobie radę z manipulowaniem nie tylko ludźmi, ale również konkretnymi sytuacjami.

Człowiek pełen sprzeczności

W słowach Brennan, Jobs jawi się jako człowiek pełen sprzeczności i skrajności. Steve jednocześnie był bardzo uduchowiony, skłaniający się ku medytacji, z drugiej strony impulsywny, łatwo poddający się nastrojom i opinii publicznej. Wrażliwy oraz potwornie surowy i opryskliwy, nieobliczalny. Jednocześnie przekonany o swojej wyjątkowości i pełen kompleksów, odpychający od siebie ludzi. Nie bez powodu jego życie nie składało się z samych sukcesów – decyzją zarządu został w 1985 roku usunięty z Apple’a. Został przywrócony do pracy dopiero 11 lat później, gdy Apple postanowiło wykupić NeXT, drugą firmę Jobsa.

Lisa

Istotnym negatywnym wspomnieniem Brennan jest stosunek Jobsa do ich wspólnego dziecka. Steve przez długi czas nie chciał bowiem uznać dziecka, które urodziła mu Chrisann. Publicznie kłamał, że jest bezpłodny, wykorzystywał też fakt, że przez jakiś czas nie spotykał się z Brennan. Pozwolił sobie nawet w wywiadzie powiedzieć, że ojcem Lisy może być „28% męskiej populacji Stanów Zjednoczonych”. Chcąc uniknąć skandalu – ostatecznie uznał ojcostwo – dynamicznie rozwijająca się technologia badań DNA potwierdziłaby bowiem prawdę. Absurdalna wydaje się również kwota, którą, niechętnie zresztą, łożył na dziecko. Dopiero po wyrzuceniu go z Apple’a oprzytomniał, zaczął regularnie spotykać się córką i zgodził się na nieznaczną podwyżkę alimentów. By tylko uzmysłowić, jak irracjonalnie działał Jobs, warto dodać, że pierwszy komputer, nad którym pracował Jobs, nazwany został Lisa, na cześć jego córki.

Dzieciństwo Jobsa

Duży wpływ na emocjonalność Jobsa miało dzieciństwo, Steve wychował się w rodzinie zastępczej. Praktycznie przez całe jego życie słychać było echa braku prawdziwej rodzinnej miłości. „Nadgryzione jabłko” jest swego rodzaju studium upadku człowieka. Brennan pisze wprost, że Steve Wozniak, współzałożyciel Apple’a, zachował ludzkie cechy mimo kolosalnego sukcesu spółki. Sława i sukces Apple’a zniszczyły natomiast człowieczeństwo w Jobsie. Możliwe, że Jobs nigdy na dobrą sprawę go nie posiadał. Wozniak wychował się w szczęśliwej rodzinie, miał fundamenty, których wyraźnie brakowało Jobsowi.

Życie pozaapplowe

Brennan dużo miejsca poświęca na opisanie swoich przemyśleń, problemów i doświadczeń. „Nadgryzione jabłko” to swoista autobiografia, w której Jobs gra jedną z pierwszoplanowych ról. Nie ma tutaj technologicznych opisów wynalazków Jobsa, kulisów rozwoju firmy. Chrisann przedstawia Jobsa głównie ze strony nie-Applowej. Choć w miarę rozrastania się firmy, zacierała się granica między tym czym dla Jobsa była praca, a czym życie prywatne. Najbardziej ucierpieli na tym, rzecz jasna, najbliżsi mu ludzie.

Jak to się zaczęło

Jak Brennan pisze w posłowiu „choć [Jobs] tracił z pola widzenia to, co ludzkie i etyczne, to fakt, że kiedyś znał różnicę między tym, kim jest, a rolą, jaką ma odegrać, pogłębia mój podziw i miłość do niego i wszystkiego co uosabiał”. Pozostaje pytanie – czy użytkownicy urządzeń Apple’a powinni tę różnicę zauważać czy może powinni grubą kreską oddzielać jego życie prywatne od tego co zrobił? Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że powinni sięgnąć po „Nadgryzione jabłko”. Chociażby dlatego, żeby dowiedzieć się, jak to wszystko się zaczęło.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także