Recenzja
Przemilczana „Solidarność” kobiet
„Solidarność” z lat 80. XX w. nie istnieje już jako istotny punkt odniesienia w polskich debatach publicznych. Przede wszystkim dlatego, że solidarność jako wartość społeczna, jako umiejętność samoorganizacji i samopomocy społecznej znalazła się w głębokiej defensywie w świecie opartym na prymacie indywidualnych strategii sukcesu i przetrwania. A „Solidarność” jako związek zawodowy ma za sobą mocno kontrowersyjne polityczne perypetie. Tym cenniejsza jest każda nowa, poświęcona jej praca, każde intelektualne przywołanie. W tym przypadku mowa o polskim wydaniu „Sekretu »Solidarności«” Shany Penn, amerykańskiej feministki, historyczki i eseistki.
Szczególna wartość tej książki dla polskich czytelniczek i czytelników wynika z przyjętej przez autorkę perspektywy. To opowieść, która odsłania skrywaną tajemnicę na temat znacznej (i znaczącej) roli kobiet w powstaniu i funkcjonowaniu pierwszej „Solidarności”. Choć słowo „tajemnica” chyba nie najlepiej oddaje fenomen, który tak opisała Barbara Labuda: „Wszyscy w Polsce wiedzą, że kobiety zapoczątkowały podziemie lat osiemdziesiątych, ale nikt nie chce o tym mówić”. A zatem: bardziej przemilczenie niż tajemnica? Przemilczana „Solidarność” kobiet? Wiele na to wskazuje.
Na czym polega istota procesu, który sprawił, że kobiety pierwszej „Solidarności” musiały ustąpić miejsca mężczyznom w praktyce i mitologii ruchu, a następnie w politycznej rzeczywistości III Rzeczpospolitej? Zdaniem Penn wiązało się to z modelem polityczności, który ograniczał role kobiet do spraw drugorzędnych. „Ich wpływy sięgały tylko pewnych granic” – mogły być oddanymi sprawie działaczkami, redaktorkami podziemnych pism, organizatorkami i konspiratorkami. Ale wszystko to w ramach „prac pomocniczych” czy wręcz „kobiecej służebności” względem robotniczych herosów i intelektualistów nadających ton dyskusjom.
Związane z okrągłostołowymi zmianami procesy transformacji wzmocniły ten trend: „robotnicy, związki zawodowe oraz kobiety, o których prawa nie zadbano należycie, znalazły się za burtą. Kwestie opieki socjalnej nie budziły zainteresowania. Ważne były prywatyzacja oraz Kościół katolicki, który gromadził znaczne dobra i wywierał wpływ na władzę polityczną. Znaczenie zyskali też ekskomuniści, którzy sprawnie przebudowali swoją partię i program”.
Książka Penn powstała na kanwie rozmów, jakie amerykańska feministka toczyła w latach 1990-1992 z kobietami „Solidarności”. Były wśród nich organizatorki związków zawodowych, redaktorki bibuły, inżynierowie okrętowi, robotnice, lekarki, pielęgniarki, nauczycielki akademickie, studentki, pisarki, artystki, działaczki na rzecz ochrony środowiska, pacyfistki. Dla wielu z nich genderowa perspektywa była czymś nieznanym i stąd kulturowo obcym: „moje rozmówczynie gotowe były dyskutować na tematy feministyczne choćby po to, żeby mi powiedzieć, co jest złego w feminizmie”. Czasem okazywało się jednak, że przyjęcie takiego punktu widzenia na „Solidarność” pozwalało im zrozumieć, dlaczego jako kobiety zostały zepchnięte na plan dalszy.
„Sekret »Solidarności«” łączy w całość analizę społeczno-gospodarczą, faktograficzny opis i narrację dotyczącą historii idei. Zwyczajowe linie podziałów, celebrowane dziś przez media i politykę, a wciąż odnoszące się do „Solidarności”, tracą tu na znaczeniu – bohaterkami książki są m.in. Anna Walentynowicz, Barbara Labuda, Joanna Duda-Gwiazda, Helena Łuczywo. To publikacja kontrowersyjna i bezwzględnie potrzebna.