Recenzja
Wybudzanie ku światu
Michał Cichy swoją kolejną – po debiutanckim „Zawsze jest dzisiaj” – książką pogłębia filozofię uważności: spacerowania po najbliższej okolicy i bacznego jej obserwowania, dającego wolność i radość. W „Pozwól rzece płynąć” pokazuje, jak w literacki sposób można opisać praktykowanie „hygge”.
I choć to tak popularne, robiące niezwykłą karierę słowo u Cichego nie pada ani razu, to właśnie o nim przede wszystkim autor zdaje się mówić. „Spokój jest najczystszym z dóbr. Nigdy nie jest go za dużo, nigdy się nie wyczerpuje i zawsze może być głębszy. To on daje miejsce pod wszystko pozostałe. Jest jedyną rzeczą, o którą wato się starać” – pisze. „Pozwól rzece płynąć” to wyznanie kogoś, kto ten spokój już uzyskał i w nim żyje. Dzięki temu może spacerować po mieście, obserwując zmiany pogody i pór roku, rozmawiając z bezdomnymi czy z panami spod sklepu, zgłębiając religijne rytuały. Sytuuje się jednak w świecie nie na prawach kogoś wyjątkowego, kto ma moc komentowania czy oceny, lecz porównuje się do przedmiotu, który po prostu uczestniczy w tym, co się wydarza. Taka postawa wynika z głębokiej zgody na rzeczywistość, świadomości, że sprzeciw niczego nie buduje. Nie chodzi tu jednak o bierność, wycofanie się ze świata czy naiwną wiarę w dobro i sensowność, lecz o spokojną pracę rozumienia: akceptacja bowiem nie usuwa nieszczęść, ale otwiera drogę ku szczęściu, które można rozprzestrzeniać wokół siebie.
Cichy znów buduje opowieść z fragmentów – wycinków rzeczywistości. Taka konstrukcja ma pomóc czytelnikowi w otrzeźwieniu, wybudzeniu się ku światu. Bo „Pozwól rzece płynąć” stanowi jedynie zapis jednostkowego doświadczenia. Pisarz zdaje sobie sprawę, że to, co tworzy jest rodzajem fikcji, ale fikcji świadomej: rozplanowanej po to, by na chwilę rozszczelnić spójną rzeczywistość i dzięki ujawnionym lukom odesłać do niej, pomóc również innym jej doświadczać. W pewnym momencie zaznacza: „Piszę po to, żeby zachęcać do zaprzestania lektury i do wyjrzenia na świat. Działalność paradoksalna, ale zrozumienie przychodzi często drogą paradoksu”. I tak działa ta książka: wybudza, zmusza do wyjścia ku światu, a potem znów przypomina o sobie i przyciąga do niespiesznej lektury, i tak niejeden raz, ku coraz głębszemu spokojowi.