9 kwietnia 2013

Nowa gwiazda polskiego reportażu?

Andrzej Muszyński ma dwadzieścia dziewięć lat – cztery więcej niż ja. Nie wydaje się to sporą różnicą. A jednak w czasie, w którym mnie udało się jeden jedyny raz opuścić Europę, Muszyński jak burza przeleciał przez trzy czwarte świata, zapuszczając się w takie rejony, jak pustynia Atacama czy dziewicza gabońska puszcza. Coś tu jest diablo nie tak. No, może poza tym, że dzięki temu powstało znakomite „Południe”.

 

Niezbadane są przyczyny, które prowadzą ludzi do mierzenia się z własnymi słabościami i pchania się w najbardziej niegościnne miejsca na Ziemi. Dobrze jednak, że istnieją tacy szaleńcy, gotowi udać się tam w imieniu mniej odważnej części gatunku. Jeszcze lepiej, jeśli dysponują ponadprzeciętną lekkością pióra i zmysłem rasowego reportera. Muszyński w swym debiucie prezentuje styl zadziwiająco dojrzały i bogaty. Plastyczne opisy mają w sobie coś z liryki, a trochę też z realizmu magicznego, który często cechuje miejsca odległe od naszej codzienności. Autor podkręca nieco nasycenie i kontrast, ale nie przesadza z reporterskim Photoshopem.

 

Debiut Muszyńskiego nie bez powodu zatytułowany jest „Południe”. Zapiski nieodmiennie prowadzą nas w dół mapy, do Kambodży, Chile, Wenezueli, Gabonu. I – jak na Południe przystało – każda relacja to równocześnie zapis klimatu nieludzkiego dla mieszkańców stref umiarkowanych. Jest gorąco, parno, duszno i wilgotno – w takich warunkach wszystko się rozmywa, nawet wartości uznawane za niepodważalne na bogatej Północy. Muszyński celnie portretuje to specyficzne południowe rozprężenie, kiedy jest zbyt gorąco, żeby przejmować się takimi detalami, jak komfort i bezpieczeństwo.

 

„Południe” to jednak przede wszystkim ludzie i ich historie. Czasem krzepiące, częściej tragiczne. Muszyński nie skupia się wyłącznie na poszukiwaniu dramatów, co jest często pokusą nie do odparcia dla reporterów zajmujących się tymi rejonami świata. W tekstach z tego zbioru uderza nietrwałość. Tym bardziej cieszy jednak, że zawsze znajduje się ktoś, kto te ulotne momenty chce zamykać w piśmie, utrwalającym dokładniej niż fotografia. Mam nadzieję, że „Południe” to początek kariery kolejnego wybitnego polskiego reportera.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także