23 lipca 2015

Sylvia ubiera się do pracy

Przedziwna książka. Człowiek spodziewa się poważnych analiz literackich i podniosłego tonu, a dostaje spis ubrań, imprez i chłopców, które przewinęły się przez dwadzieścia sześć dni spędzonych przez Sylvię Plath w Nowym Jorku.

I co więcej, ta książka jest bardzo dobra! Nareszcie mamy Sylvię jako żywego człowieka, a nie tylko figurę smutnej samobójczyni.

W 1953 roku dwudziestoletnia Sylvia przyjechała do Nowego Jorku jako jedna z kilkunastu dziewczyn wybranych na stażystki w poczytnym ówcześnie magazynie „Mademoiselle”. Oprócz okazji do ćwiczenia warsztatu dziennikarskiego była to także dla tych młodziutkich kobiet pierwsza okazja do zasmakowania samodzielności w wielkim mieście (a Nowy Jork to wysoko ustawiona poprzeczka). Książka dokumentuje więc nie tylko pracę w redakcji, ale także imprezy, zakupy spożywcze, polowanie na Boba Dylana i leczenie porannego kaca. Dla Sylvii był to niezwykły miesiąc, ekscytujący i wyczerpujący, który poprzedził jej pierwsze załamanie nerwowe.

Przez całą lekturę trzymały się mnie niejasne reminiscencje z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Nowy Jork, czasopismo o modzie, apodyktyczna przełożona i ona – młoda dziewczyna z prowincji, prosto po studiach. Tyle, że Sylvia nie przypomina zagubionej w realiach high fashion Andrei. Nic zarzucić nie można nie tylko jej pracy, ale również stylowi. Elizabeth Winder prowadzi nas przez meandry mody damskiej początku lat 50., niczym dziennikarz z rubryki plotkarskiej przekopuje się przez walizkę Plath, odkrywając jej upodobanie do jasnych, podkreślających opaleniznę, kolorów, modnych fasonów i rękawiczek. Sylvia Plath malowała usta szminką! Sylvia Plath chodziła na randki z chłopcami, którzy wcale jej się tak bardzo nie podobali! Sylvia Plath upiła się na jednej z nowojorskich zabaw! Sylvia Plath była taka jak my.

Ta książka jest interesująca (przynajmniej dla mnie) na kilku poziomach. Przede wszystkim jest to opowieść o Sylvii, przekazywana przez współuczestniczki stażu. Czy jej późniejsze życie wpłynęło na ich wspomnienia? Ich oceny? Czy coś zataiły, czegoś wolały nie mówić? Po drugie, jest to opowieść o Nowym Jorku w czasach american dream, kiedy kraj był jeszcze pełen powojennego optymizmu. To rzut oka na Amerykę epoki, która dawno odeszła w niepamięć i budzi po równo nostalgię jak i oburzenie. Po trzecie, to opowieść o młodości, o wchodzeniu w dorosłość i pierwszych rytuałach przejścia – niektórych śmiesznych, innych bolesnych, na pewno niezapomnianych, wykuwających charakter. Poza tym wszystkim, dobrze było jeszcze raz spotkać Sylvię – jeszcze młodą i radosną.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także