4 lutego 2015

Bliski (nam) Wschód

Bajki, opowiastki snute dzieciom, to wytwór właściwie każdej kultury na świecie. Pod równikowym niebem i w nocy polarnej są dzieci, które potrzebują bajki na dobranoc. Uniwersalność jest niejako wpisana w podstawę tego gatunku, a „Opowieści pod oliwnego drzewa” tylko ją potwierdzają. 

Aida Amer jest pół Polką, pół Arabką. To podwójne obywatelstwo i podwójny zestaw doświadczeń pozwalają jej gładko przemykać pomiędzy dwiema kulturami, przekładając dość przecież egzotyczny świat Palestyny na język zrozumiały dla polskiego dziecka. Używając znanych polskich bajek i tworząc ich nowe, bliskowschodnie wersje pokazuje, że problemy z jakimi przychodzi nam się mierzyć, nie są bynajmniej  warunkowane geograficznie.  Zamiast Pana Twardowskiego na księżycu mam więc złego czarnoksiężnika, trzygłowy smok okazuje się cierpieć na niewyczerpane pragnienie, a żabia królewna była po prostu bardzo nieśmiała.

Amer jednocześnie wprowadza dzieci w świat Orientu, który nigdy chyba nie przestanie fascynować, zwłaszcza tych, którzy urodzili się w kraju zimna i deszczu. Przenosimy się więc do krainy, gdzie rosną oliwki i drzewa mandarynkowe, a mięta i tymianek pochodzą nie z supermarketów, ale z łąki czy ogrodu. Zamiast swojskiej Wisły razem z nieśmiałą żabką przemierzamy Tygrys i Eufrat o pobudzających wyobraźnię nazwach, uczymy się wymawiać egzotyczne imiona, jak Lajla – Noc, czy Sana – blask, dowiadujemy się, w co wierzą muzułmanie i gdzie się modlą. Dzieciom zrozumienie ułatwi zawarty na końcu książki słowniczek  trudniejszych wyrazów.

Oprócz samej treści nie sposób nie wspomnieć o ilustracjach, stworzonych ręką Nežki Šatkov, które przypominają mi rysunki z książek, które sama czytałam jako dziecko. Nežka operuje prostą, niemal dziecięcą kreską, przypominającą również nieco wycinanki, być może łowickie. Kontrastowo dobrane kolory, kontrapunktowane głęboką czernią tworzą obrazki dynamiczne i bardzo przejrzyste, pod względem estetyki znacznie powyżej zwyczajowego poziomu. Gdybym chciała zachęcić swoje dziecko do zajęcia się sztukami pięknymi, takie właśnie książki bym mu podsuwała. Ale nie mam, więc mogę ze spokojnym sumieniem zagarnąć „Opowieści spod oliwnego drzewa” tylko dla siebie.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także