Recenzja
Wiek XX z grzbietu konia
Koń od zawsze zajmował poczesne miejsce w panteonie stworzeń udomowionych przez człowieka. Traktowany z większą estymą niż zwierze użytkowe, niesie za sobą mitologię, na którą składają się zarówno wojny, jak i ciężka, codzienna praca. Pegaz, Bucefał, Kasztanka czy choćby Łysek – stworzenia prawdziwe i mitologiczne – odcisnęły swoje piętno w kulturze. Mustangi na amerykańskiej prerii, czystej krwi araby, folbluty kojarzą się z wolnością, dumą, odwagą. No i lipicany.
Frank Westerman po “Inżynierach dusz” sięga po temat związany pośrednio z innym totalitaryzmem dwudziestowiecznym – nazizmem. Po drodze zahacza jednak o Austro-Węgry, genetykę Mendla, Lamarcka, łysenkizm – opis sposobu uprawiania nauki w radzieckiej Rosji jest zresztą jednym z najzabawniejszych momentów w książce, o ile oczywiście zapomnimy na chwile o tym, jakie pociągnęło to konsekwencje. Pośród tego wszystkiego Westerman umieszcza historię lipicanów – szlachetnej rasy koni wyhodowanej w słoweńskiej stadninie Lipica. Rasa powstawała od XVI wieku, by w rezultacie wielokrotnych krzyżówek doprowadzić do konia o mocnej budowie, wysoko osadzonej szyi i białym umaszczeniu, które pojawiało się u każdego zwierzęcia około szóstego roku życia. W lipicanach zakochał się Wiedeń i ówcześni władcy monarchii – specjalnie dla tej rasy stworzono Hiszpańską Dworską Szkołę Jazdy.
Gdzie konie, tam i władcy, gdzie zaś władza, tam i wielka polityka. Przeżywamy więc wraz z lipicanami I wojnę światową, która kładzie kres panowaniu Habsburgów, gwałtowne przekształcenia kontynentu w międzywojniu, a także II wojnę światowa, począwszy od Anschlussu Austrii aż po samobójstwo Hitlera w berlińskim bunkrze. Znamienny jest fakt, iż w trakcie wojny bardziej dbano o życie koni, niż mieszkających na tych samych terenach ludzi. Trasa wojennej tułaczki lipicanów udokumentowana jest tak dobrze, jak ruchy wojsk niemieckich i rosyjskich podczas ofensywy wschodniej. Westerman w swoich poszukiwaniach dociera do ludzi żywcem wyjętych z czasów CK monarchii – zderzenie tego zanikającego świata ze współczesnością robi piorunujące wrażenie.
Najbardziej kontrowersyjnym fragmentem książki jest odniesienie zasad hodowli lipicanów do nazistowskiej teorii o czystości rasy. Wydaje się, ze Westermanowi zbyt łatwo przychodzą analogie pomiędzy hodowlą ras i eugeniką, że brak tu głębszego zastanowienia nad ich zasadnością. Niewątpliwie jednak książka Holendra oferuje ciekawe spojrzenie na dwudziestowieczną historię Europy – z nieco innego punktu widzenia i z przesuniętym środkiem ciężkości. Czy jednak zawsze trzeba oglądać ją z ludzkiej perspektywy?