7 października 2014

Anty-bohater

Książka Joego Matta należy do nurtu autobiograficznych komiksów undergroundowych zza oceanu i jest inspirowana legendą amerykańskiej historii obrazkowej – Robertem Crumbem. A głównym jej bohaterem jest nudziarz, przegraniec i do tego uzależniony od pornografii nałogowy onanista. 

Najbardziej interesujące są w „Spuście” właśnie jego wyjściowe założenia – komiks, który czyta się bardzo dobrze, został stworzony wokół antypatycznego i nieciekawego bohatera. Prowadzi on nudne i pozbawione jakichkolwiek ważniejszych wydarzeń życie, w którym zajmuje się głównie komiksem i oglądaniem porno, z wielkim naciskiem na to drugie. Jest aspołeczny i wzbudza niechęć nie jako bohater negatywny, ale jako człowiek z zanikiem jakiejkolwiek woli, sknera i wciąż użalający się nad sobą egoista. Joe Matt, bohaterze komiksu, jesteś obrzydliwy.

W jakiś sposób jednak Joe Matt, autor komiksu, zrobił z tego rzecz, która jest ciekawym studium przypadku. Dokonał tego właśnie głównie za sprawą doboru raczej nieporuszanego w książkach tematu. Bo choćby dość odpychający bohater „Kompleksy Portnoya”, który przychodzi mi do głowy przy okazji wątku masturbacyjnego, jest przy bohaterze „Spustu” jednostką wybitnie wręcz atrakcyjną.

Czytelnikom śledzącym rynek komiksowy w Polsce „Spust” skojarzy się zapewne z wydanym w zeszłym roku „Na własny koszt” Chestera Browna. Ten sam nurt, ten sam styl, zbliżone rysunki, pojawiający się Robert Crumb i podobny temat, a Matt i Brown są do tego kolegami – Brown jest jednym z bohaterów „Spustu”, a Matt jednym z bohaterów komiksu Browna. Trzeba jednak przyznać, że choć obaj są w swoich własnych komiksach anty-bohaterami, Joe Matt posunął się w samoupokorzeniu jeszcze dalej.

Może to dziwne, ale książkę będącą właściwie przesiąkniętym smutnym humorem portretem zakompleksionego losera czyta się bardzo dobrze i z pewnością nadaje się ona do polecenia. Niczyjego życia raczej nie zmieni, ale pokazuje, że z pozycji robaka także można opowiadać historię. A jeśli czyjeś życie może zmienić, bo ten ktoś przejrzy się jak w lustrze w zapewne bardzo przejaskrawionym bohaterze Matta – nie wiem co powiedzieć.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także