25 stycznia 2013

Być jak Albert

„To jest Albert Albertson. Lat cztery”. I właściwie to byłoby na tyle. Reszta to skóra zdarta z moich synów. Starszego i młodszego. Tak samo jak Albert – trochę rozrabiają, a czasem są grzeczni. I mają podobne pomysły, podobnie się też zachowują. Prawdę mówiąc bardzo się uspokoiłam po tej lekturze, a uwagi ciotek, że moje dzieci potrzebują... hm... dyscypliny, wpuszczam jednym uchem a drugim wypuszczam. Bo nasze dzieci są jak Albert. Po prostu są najzwyklejszymi dziećmi pod słońcem.

4 czerwca 2014

Szatańskie tango

Do szabli i do szklanki? A może raczej do tańca i różańca? „Czardasz z mangalicą” Krzysztofa Vargi to nie tylko zajmująca opowieść o podróży przez węgierską prowincję, to przede wszystkim wnikliwa analiza madziarskiej duszy, napisana z tkliwością i szczególnym rodzajem ironii, na jaki pozwolić sobie może tylko współplemieniec.

18 stycznia 2013

Gadające głowy

„De gustibus non est disputandum” – mawiali starożytni. Maksyma piękna, lecz niestety – martwa. O niczym bowiem tak dobrze się nie rozprawia, jak o gustach. A ponieważ na niektórych rzeczach „znają się” bez wyjątku wszyscy (polityka, piłka nożna czy właśnie film), dyskusje na ten temat bywają nadzwyczaj zażarte.

10 maja 2013

Rutynowe barbarzyństwo

Reportaż Olusogi i Erichsena udowadnia, jak głęboko sięgają korzenie nazizmu. Autorzy „Zbrodni Kajzera” pokazują, że rasistowski kolonializm i darwinizm społeczny, które stanowiły podstawy ideologii III Rzeszy, narodziły się już w XIX wieku i stały się jedną z głównych przyczyn podboju zamorskich posiadłości przez poddanych Wilhelma II. Ojciec Göringa przez lata pracował jako urzędnik w Afryce Południowo-Zachodniej, a świadkiem rozwiązań, jakie stosowano w walce z lokalnymi plemionami, był młody Hermann i całe jego pokolenie.

22 lutego 2019

Osiem białych nocy – recenzja

Do tej pory proza André Acimana kojarzyła mi się wyłącznie z czymś wyjątkowym. „Tamte dni, tamte noce”, czyli powieściowy debiut pisarza, okazały się być dla mnie historią na tyle ważną, że umieściłam ją na półce „Najważniejsze Książki Życia”; historią, która całkowicie mną zawładnęła, do tego stopnia, że nie lubię, nie umiem o niej rozmawiać (a co dopiero pisać). Ta powieść bolała, uderzała w najczulsze punkty. Jednocześnie bałam się i pragnęłam tego, by „Osiem białych nocy”, kolejna powieść Acimana, wywoływała we mnie te same skrajne stany emocjonalne, by działała na tej samej zasadzie. Literatura musi trochę czytelnika zniszczyć. To właśnie czynią „Tamte dni, tamte noce”, tego, ku mojemu głębokiemu rozczarowaniu, nie czyni „Osiem białych nocy”. Jakby całą pasję i namiętność Aciman wykorzystał na swoją pierwszą powieść, dla reszty nic nie pozostawiając.