16 września 2014

Bezlitosne i piękne

„Pięć tysięcy kilometrów na sekundę” to piękna, bezlitosna i prawdziwa opowieść o miłości, która nie może być szczęśliwa. Dyskutować można o tym, czy traktuje o miłości współczesnej, czy też jest uniwersalna, a naszą współczesność komentuje przy okazji.

 

Piero i Lucia spotykają się jeszcze w okresie przedstudenckim w dość śmiesznych okolicznościach, ale od razu wiedzą, że sytuacja przesiąknięta jest chemią i uczuciem. Pod koniec komiksu oboje mają już prawdopodobnie ponad 40 lat. To, co znajduje się pomiędzy, nie przypomina jednak banalnych powiastek, ale życie wraz ze wszystkimi jego zwrotami akcji, pamięcią o przeszłości, poszukiwaniem szczęścia i długotrwałymi następstwami przypadkowych wydarzeń i impulsów.

 

Komiks jest smutny i brutalny, ale też piękny. Przypomina nieco atmosferą nieusuwalnej melancholii „Wielkie piękno”, z tą jednak różnicą, że bohater filmu Jep Gambardella jest już staruszkiem i królem życia, a postaci stworzone przez Manuela Fiora pędzą życie raczej odarte z pompy i cekinów. Specyficzne uczucie melancholii (czyżby specyficzne dla Włochów?) w jakiś sposób zbliża jednak do siebie te dwa dzieła.

 

Lucia rozpaczliwie szuka swojego miejsca na świecie, czasami radykalnie zmieniając bieg swojego życia w poszukiwaniu szczęścia. Piero skupia się na pracy, będącej dla niego swego rodzaju ucieczką, i daje się zaskakiwać wydarzeniom, które same pchają go na określone tory. Nie oznacza to jednak pełnej akceptacji tych ścieżek, na które został zepchnięty. Syntetyzując, Fior zdaje się mówić o życiu: trzeba je ciągnąć, by czasami natrafiać na chwile szczęścia, które zresztą najpiękniej wyglądają dopiero we wspomnieniach. Zdaje się to mówić przez bohaterów, którzy niekoniecznie czują, że są na swoim miejscu. Pomińmy pytanie, czy coś takiego jak „swoje miejsce” w ogóle może istnieć.

 

Czy jednak jedyną wartością komiksu są pytania, które stawia i odpowiedzi, które – bardzo zresztą delikatnie – próbuje sugerować? Nie, zupełnie nie. Główną wartością jest sposób, w jaki te prawdy (lub nieprawdy, jak chcecie) zostały podane. Sceny z życia bohaterów komiksu moim zdaniem naprawdę przypominają te z życia, w przeciwieństwie na przykład do scen z filmu (o ironio) „33 sceny z życia”. I ten, nazwijmy roboczo, słuch na rzeczywistość czyni Manuela Fiora artystą, któremu na pewno warto się przyglądać.

 

Stwierdziłem wcześniej: brutalne i piękne, jak miłość. Nie sądzę, żebym już kiedyś tak opisał komiks. Domyślcie się więc, że bardzo warto zapoznać się z „Pięcioma tysiącami kilometrów na sekundę” i zróbcie to!

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także