Recenzja
Kanadyjski mesjanizm
„Louis Riel”, czyli komiksowa biografia słynnego dziewiętnastowiecznego bojownika o prawa Metysów i Indian w Kanadzie, to dobry album, choć jednak raczej nie album fascynujący.
Nie istnieją już chyba tematy niekomiksowe, ale jeszcze w 2003 roku, kiedy „Louis Riel” miał swoją kanadyjską premierę, można było go przedstawiać w ten sposób. Komiksowa biografia kogoś w rodzaju bohatera narodowego nadal nie przedstawia mi się w głowie najatrakcyjniej. Pewnie jest to spowodowane tym, że w Polsce trudno byłoby mi nie darzyć niechęcią narracji mesjanistycznych. Trudno byłoby z zapałem sięgnąć po komiksową biografię Tadeusza Kościuszki, mimo że właściwie niczym nie różni się taki pomysł od pomysłu na biografię Louisa Riela i mimo że pewnie nie byłaby to książka mniej ciekawa.
Są jednak pewne „ale”. Po pierwsze i chyba najważniejsze – „Louis Riel” jest dla nas o tyle ciekawszy, że opowiada o historii nie naszej, a zatem mniej znanej. Po drugie – obawiam się, że historii życia Tadeusza Kościuszki być może nie udałoby się w kraju nad Wisłą opowiedzieć na tyle chłodno i z wykorzystaniem możliwie obiektywnej faktografii, a zarazem bez mitologizowania tej postaci i uwznioślania czynów. Riel jest w albumie Browna trochę bohaterem, trochę wariatem, a trochę człowiekiem zagubionym – z całą pewnością nie spełnia założeń, które powinien spełniać archetypiczny heros. Wreszcie – komiks Chestera Browna jest po prostu dobrą, rzetelną robotą: z dużą autorską troską o poznanie różnych wersji historii Riela, albumem dobrze narysowanym i przyjemnie się czytającym nawet pomimo faktu, że brak tutaj wciągającej, wartkiej akcji.
Brown otrzymał za „Louisa Riela” wiele ważnych nagród i jeszcze więcej nominacji. Komiks jest uważany za jego bodaj najlepsze dzieło, a – umówmy się – nie jest to w komiksowym światku twórca anonimowy. Ja wolę „Na własny koszt”, choć nie jest też tak, że potrafię coś konkretnego „Louisowi Rielowi” zarzucić – dobra robota, ale się nie wzruszam.