Recenzja
Miłość i mrok
Tony Sandoval, w „Wężu wodnym” wymyśla taką fantastykę, jaką wyobrażają sobie dzieci o nieco mroczniejszej imaginacji niż „Niekończąca się historia”. I do tego znakomicie ją rysuje.
Nie jest Sandovalowi potrzebna stara szafa ani lustro, żeby przenieść bohaterów na drugą stronę – wystarczy fantazja i trochę snu, a pytanie, które z przeżyć bohaterów wydarzyły się naprawdę, nie musi być zadawane. Chyba nieliczni autorzy książek fantastycznych potrafią z takim wyczuciem wykorzystywać niepewność zawieszenia pomiędzy wyobraźnią a światem rzeczywistym. Tony’ego Sandovala można po tej umiejętności poznać niemal tak samo jak po pięknych ilustracjach, których nie da się pomylić z żadnym innym rysownikiem.
Bohaterka komiksu jest tak zwaną zwykłą dziewczyną, nieco wyobcowaną, dojrzewającą i pozornie niczym się nie wyróżniającą. Druga bohaterka jest już mniej zwykła – nieco zagadkowa, intrygująca, zawadiacka… i tylko tyle da się powiedzieć, jeśli nie chce się zdradzać fabuły komiksu. A nie warto tego robić, ponieważ warto „Węża wodnego” przeczytać. Wystarczy wiedzieć, że dziwna atmosfera wokół Agnieszki (bo tak nazywa się ta druga) robi się z momentu na moment coraz dziwniejsza, raz przyprawiając Milę (pierwszą dziewczynę) o ciarki lęku, a innym razem – podniecenia.
Poza osobliwą przygodą na granicy snu i jawy i walką na granicy życia i śmierci, komiks Sandovala jest jeszcze subtelną opowieścią o budzącej się seksualności, fascynacji, młodzieńczym uczuciu na granicy przyjaźni i zakochania. Uczuciu, które podobnie jak cała akcja „Węża wodnego” jest tak mocno wyczuwalne, ale tak trudno uchwytne.
Myślę, że Sandoval właśnie te dwie rzeczy – miłość i wyobraźnię – nazwałby magią (słowo to pada w komiksie w znaczącym kontekście). Więc i ja nazwę, bo poddać się na trochę atmosferze „Węża wodnego” to naprawdę duża przyjemność. Zwłaszcza dla tych, którzy u schyłku dzieciństwa także lubili fantazjować w nieco niepokojący sposób.