14 listopada 2012

Nie całkiem komiks

„Pictures That Tick” to świetnie wydany zbiór krótkich historii obrazkowych znanego brytyjskiego ilustratora, grafika i twórcy komiksów – Dave’a McKeana.

 

Dave McKean jest artystą znanym z tworzenia komiksów, okładek płyt muzycznych, ilustracji książkowych i wielu innych pokrewnych działań. W Polsce prawdopodobnie najwięcej osób kojarzy go z Neilem Gaimanem. „Sandman”, „Koralina”, „Wilki w ścianach”, „Sygnał do szumu” – właśnie o te, rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, ilustracje chodzi.

 

Album „Pictures That Tick” to pozycja, w której artysta mierzy się z formą komiksową samodzielnie. Właściwie trudno nawet stwierdzić, że się z nią mierzy, bo na każdym kroku nagina ją tak, aby przystawała do jego wizji. Tylko o nielicznych historiach mieszczących się w albumie można powiedzieć, że są rysunkowe. Cała reszta to próba opowiedzenia historii za pomocą środków innych niż te, które zwykle spotykamy w komiksach, zarówno plastycznych, jak i narracyjnych. Techniki plastyczne są przeróżne, ale dominują wśród nich eksperymenty z fotografią. Malowanie po kliszy, pozostawianie na kopiarce rzeczywistych przedmiotów, różne sposoby na przetwarzanie i obróbkę zdjęć – album musi robić wrażenie zwłaszcza dzięki swojemu wyglądowi. Wydany jest także starannie i świetnie, jak przystało na serię wydawniczą Mistrzowie Komiksu.

 

Znacznie gorzej jest z fabułami. Autorska mieszanka baśniowego horroru, nieco naiwnie prezentujących się refleksji nad metafizyką i rzeczami ostatecznymi, oniryzmu, halucynacyjnych wizji i prostego autotematyzmu sprawia wrażenie trochę pretensjonalnej. W żadnym momencie nie skłania do odłożenia na bok robiących wrażenie grafik McKeana, ale na każdym kroku przypomina, że artysta jest właśnie plastykiem, zaś do opowiadania czy pisania scenariuszy przydałby mu się ktoś o innych predyspozycjach. Ktoś, kto zrozumie, że ma do czynienia z albumem graficznym musi docenić „Pictures That Tick”, ale czytelnik, dla którego treść jest ważniejsza od formy, nie będzie mógł docenić go w pełni, gdyż to nie takim typem artysty jest Dave McKean.

 

Najlepszym komiksem w albumie jest „The Truth Is Spoken Here” – brawurowa próba przełożenia na obrazy i tekst struktury utworu jazzowego. Ta „historia” to już nie całkiem komiks i nie całkiem literatura. I chyba właśnie w tym momencie, w którym album najmniej stara się nią być – przekonuje najbardziej.