Recenzja
Przypowieść o nietolerancji
“Boska kolonia” jest drugą w tym roku powieścią graficzną posiadającego niezwykle wyrazisty styl Nicolasa Presla, która trafia do polskich czytelników. Drugą dość udaną. Nawet jeśli nie jest to arcydzieło, wyróżnia się na tle innych komiksów trudną do podrobienia kreską i tematem. W nowym komiksie Presl znów zajął się obroną inności.
W “Fabryce” Presl przenosił czytelnika do groteskowego świata przypominającego Trzecią Rzeszę i pokazywał z bliska przerażającą sytuację skrajnej i instytucjonalnej nietolerancji. “Boska kolonia”, jak wskazuje sam tytuł zderza ze sobą na pierwszym planie świat renesansowego katolicyzmu i realia kolonialne. Głównym bohaterem opowieści jest młody przedstawiciel jednego z zamożnych rodów, który obsesyjnie boi się, że dostąpi po śmierci kary i będzie przez wieczność cierpiał w piekielnych czeluściach. Grzechami, których najbardziej się boi są wszelkie (w jego mniemaniu) przewinienia związane z cielesnymi rozkoszami. Kiedy mężczyzna pojawia się w jednej z zamorskich kolonii, gdzie tubylcy podchodzą do spraw ciała w zupełnie odmienny sposób – czuje się wystawiony na próbę, z której niemal nie sposób wyjść zwycięsko. Czy mu się to udaje, czy nie – czytelnik dowiaduje się na końcu.
Akcja komiksu dzieje się w świecie przedstawionym i drugim – imaginacyjnym, wyśnionym lub wymarzonym przez bohatera. Po tym świecie oprowadza go poeta, może Dante, który pokazuje mu historyczne przejawy piekła na ziemi – od bitwy o Troję po obóz koncentracyjny. Ze wszystkiego, co bohater widzi, wypływa wniosek o względności wszelkich ustalanych porządków i tragediach rodzących się, kiedy ktoś chce swój porządek narzucić innym. Jednak czy bohater od dzieciństwa tłamszony katolicką wizją świata, będzie potrafił dojść do tego prostego wniosku i zrobić z niego użytek?
Głównym przejawem zamkniętej i prowadzącej do katastrofy dominującej wizji świata jest tutaj wizja piętnastowiecznego Kościoła Katolickiego. Preslowi nie chodzi jednak o prosty antyklerykalizm. Dzięki wyśnionym przykładom podobnych wizji jego opowieść urasta raczej do rangi paraboli, ilustrującej podstawową, choć nie dla każdego oczywistą, konieczność tolerancji. Przesłania są uniwersalne i wnioski też, łącznie z tym, który mówi, że głównym źródłem agresji jest zwykle nic innego niż seksualne niezaspokojenie.
“Boska kolonia” może być ciekawa z jeszcze jednej przyczyny, zwłaszcza dla miłośników opowieści graficznych. Historia obywa się bez użycia słów i jakkolwiek oceniać komiks Presla, trzeba autorowi przyznać, że sztukę opowiadania samym obrazem opanował doskonale, może lepiej niż ktokolwiek inny.