1 lutego 2013

Rosja to potwór

Wydaje się, że o Rosji można pisać w nieskończoność i zawsze będą to dosyć ponure opowieści. Nieważne, jaki rejon weźmiemy pod lupę, wszędzie znajdziemy to samo – smutek, strach, beznadzieję i komunizm, który jakoś nie chce się skończyć. Książka Igora Miecika nie odbiega od obrazu Rosji, który dobrze znamy.

 

„14:57 do Czyty” to przegląd rosyjskich evergreenów. Zaczynamy od podróży koleją transsyberyjską, gdzie oczywiście brudno, smród i wódka, a konduktorzy sprzedają piwo po cenach czarnorynkowych. Potem przenosimy się do Murmańska, by posłuchać opinii na temat zatonięcia Kurska, odwiedzamy jeden z kobiecych gułagów, gdzie w ramach resocjalizacji organizuje się zawody miss, w których o tytuł rywalizują narkomanki, morderczynie i złodziejki. Wysłuchamy też wspomnień weteranów Wojny Ojczyźnianej, wyzwalających Polskę w drodze do Berlina, pochylimy się nad problemem weteranów wojny czeczeńskiej, których oficjalnie nie ma, bo i wojna oficjalnie się nie toczy, i tylko ludzie pod wpływem traumy pękają jak wydmuszki. Przeczytamy o opozycyjnej młodzieżówce, popierającej władze, o tym, jak rodziny ofiar z Biesłanu czekają na koniec swojej żałoby, dowiemy się też, kim były szachidy, które brały udział w zamachu w teatrze na moskiewskiej Dubrowce.

 

Język książki jest bardzo transparentny, szybko się ją czyta i jest to lektura przyjemna – przynajmniej pod względem językowym, bo natłok nieszczęść, jaki przewija się przez reportaże, zostawia po sobie naprawdę przygnębiające wrażenie. Można odnieść wrażenie, że cała Rosja to potwór, wprawdzie potwór miotający się w agonii, ale wciąż śmiertelnie niebezpieczny.

 

Jeśli w którymś momencie lektury zastanowicie się „hej, kiedy właściwie był zamach na Dubrowce? Chyba dawno”, to wiedzcie, że nie ma w tym nic dziwnego. Zamach w moskiewskim teatrze miał miejsce dokładnie dziesięć lat temu, w 2002 roku, a żaden z tekstów zamieszczonych w książce nie powstał później niż w 2005 roku. Skąd to wiem? Igor Miecik to dziennikarz obecnie publikujący w „Newsweeku”. Teksty, które składają się na zbiór „14:57 do Czyty” to jego reportaże pisane dla „Polityki” w latach 2000 – 2005. I nie ma w tym nic złego, bo teksty są dobre i zasługują na własny tomik. Pozostaje jednak pewien niedosyt – wydawnictwo mogłoby jasno napisać, z czym mamy do czynienia. Dostajemy bowiem książkę de facto historyczną (licząc według dzisiejszego tempa życia), tymczasem brak jest jakiejkolwiek o tym wzmianki. Dziwne to i trochę nieprofesjonalne.

 

Nie jest to rzecz dla zaprawionych w bojach miłośników Rosji – nie dowiedzą się niczego nowego. To raczej propozycja dla tych, którzy swoją przygodę z Matuszką Rossiją zaczynają. Mogą pozbyć się pewnych złudzeń, dorobić się kilku nowych i nabrać apetytu na więcej.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także