Recenzja
W imię prawa
Gdyby ktoś zapytał, jak wyglądała walka z apartheidem, pewnie wydawałoby nam się, że wiemy, ale kto właściwie byłby w stanie podać jakieś twarde fakty? Poza, oczywiście, nazwiskami Mandela i Tutu? Wszyscy znają historię Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych, Rosę Parks, Martina Luthera Kinga, ruch Czarnych Panter i działalność Ku Klux Klanu. Walka z rasizmem na w Afryce odbija się w świecie znacznie cichszym echem. Tymczasem to pasjonująca, niezwykle mroczna historia, którą Peter Harris w „Słusznym oporze” odmalowuje poprzez opis jednego z przełomowych w walce z segregacją rasową procesów sądowych, w którym sam brał udział.
Harris to prawnik z bogatą historią w zakresie walki o prawa człowieka. Kiedy dowiaduje się, że ma bronić czterech żołnierzy jednostki specjalnej ANC (Afrykański Kongres Narodowy) początkowo wydaje mu się, że będzie to proces podobny do wszystkich innych, w których występował w imieniu walczących z apartheidem bojowników. Tymczasem ci zatrzymani okazują się inni, przyznają się do wszystkich zarzutów, łącznie z tym o wielokrotnych morderstwach i… odmawiają udziału w procesie. Harris, któremu ciężko pogodzić się z taką postawą swoich klientów, stara się znaleźć sposób na uniknięcie orzeczenia o karze śmierci – zwłaszcza, że nalegają na to także zdesperowane rodziny czterech mężczyzn.
Jeśli brzmi to dla was jak zapowiedź prawniczego kryminału, nie pomyliliście się za bardzo. Harris prowadzi historię umiejętnie, stopniując napięcie i opisując zwroty akcji tak niesamowite i tak książkowe, że nasuwa się przypuszczenie, iż może troszkę jednak podkolorował rzeczywistość tego procesu na potrzeby swojej publikacji. Nie o to jednak chodzi – w końcu nawet najwięksi, jak choćby Wańkowicz czy Ryszard Kapuściński, byli w stanie poświęcić prawdę (a przynajmniej jej część) na rzecz literackiego efektu. Chodzi o obraz, jaki wyłania się z zeznań i historii snutych przez uczestników i osoby powiązane z procesem. Począwszy od buntów uczniowskich w latach 60. i 70. w Soweto, poprzez rozwój narodowowyzwoleńczej partyzantki, walkę z nierównością rasową prowadzoną początkowo metodami pokojowymi, aż po eskalację przemocy i akty terroru po obu stronach barykady. To naprawdę mroczny świat, gdzie nie ma dobrych i złych – w walce o swój cel obydwie strony przekroczyły granice człowieczeństwa. Nawet pomimo tego, że Harris nie ukrywa, po której stronie leży jego sympatia, trudno nie zadać sobie pytania, czy moralna słuszność usprawiedliwia każdy środek podjęty dla osiągnięcia celu.
To świetna książka, naprawdę dobrze napisana i wciągająca jak powieści Ludluma. Choć „Słuszny opór” powstał ponad dwie dekady po opisywanych wydarzenia, zachowuje aktualność nie tylko jako świadectwo historii, ale także jako pouczające studium ludzkiej natury i dowód, że jąder ciemności na naszej planecie jest niepokojąco wiele.