22 grudnia 2014

W Polskę idziemy

Michał Olszewski to taki reporter, z którym chętnie bym się spotkała – ot tak, żeby pogadać. Głównie dlatego, że miałabym poczucie, że naprawdę mnie słucha. „Najlepsze buty na świecie” to dowód wyraźnie przemawiający za tą tezą.

Zbiór reportaży Olszewskiego przypomina nieco tematyką „Busz po polsku” Kapuścińskiego. Ze swojej podróży po Polsce Olszewski wyciąga te elementy, do których aspirujący europejski kraj niekoniecznie chce się przyznawać. Zbitka polskich demonów: patriotyzmu, katolicyzmu, martyrologii i oczywiście biedy, biedy materialnej, ale tez umysłowej, choć portretowanej bez zajadłości. Olszewski zdaje się podchodzić do każdego człowieka jak do osobnego przypadku, pochylając się nad nim bez uprzedzeń, niczym entomolog nad rzadkim okazem chrząszcza. I choć oczywiście można by tak powiedzieć o wielu reporterach, w Olszewskim jest coś, co każe wierzyć, że jego to naprawdę interesuje. Że oddanie głosu tym ludziom nie wynika wyłącznie z poczucia oddania Idei Reportażu, ale bierze się stąd, że jego to najzwyczajniej w świecie interesuje.

Zadymione kurorty uzdrowiskowe, delikatna schizofrenia poglądowa polskich rekonstruktorów oddziałów Wermachtu, wielkie sprawy małych społeczności – to takie tematy, za które większość ludzi nie dałaby złamanego grosza, bo co właściwie kogo obchodzi jedna polska rodzina, która traci dom na rzecz poprzedniej właścicielki, Niemki? Ale z tych małych rzeczy tworzą się rzeczy wielkie, a takie uważne badanie z lupą w ręku, przy samym gruncie, potrafi rzucić wiele światła na nasze społeczeństwo w ogólności.

Sądząc po doborze reportaży w „Najlepszych butach na świecie”, najważniejszym tematem jest dla Olszewskiego II wojna światowa – szczególnie ten jej aspekt, który realizował się w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Autor powraca do tego miejsca kilkukrotnie w ciągu lat, zawsze pełen zainteresowania i wrażliwości zarówno wobec tej naznaczonej ziemi, jak i ludzi z nią związanych –byłych więźniów i obecnych mieszkańców Oświęcimia, wbrew własnej woli uwikłanych w symbolikę, którą nie do końca rozumieją i chcą przeżywać.

Fajnie tak czasem oderwać się do spraw wielkiego świata i odkryć, że w tym małym świecie dzieje się nie mniej i na pewno rzeczy nie mniej ważne.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także