Recenzja
Żyć szybko
Baru przypomina, że komiks jest łączony z literaturą popularną nie bez przyczyny. W „Autostradzie słońca” nie chodzi o nic innego niż przygodę i wciągającą, wartką akcję. A wyjściowe założenia francuski autor spełnia znakomicie.
Dwudziestodwuletni ulicznik Karim i zapatrzony w niego siedemnastoletni Alexandre wpadli w kłopoty. Związany z Francuskim Ruchem Narodowym Raoul Faurissier przyłapał Karima w łóżku ze swoją żoną i jest gotowy na wszystko, co najgorsze. Karim i Alexandre muszą uciekać, jeśli mają ochotę z całej afery ujść z życiem. A zdecydowanie mają, bo jak łatwo poznać po ich zachowaniu – kochają życie i młodość. Tak mniej więcej streszcza się zawiązanie akcji „Autostrady słońca”. Niezbyt oryginalne, owszem. Ale czyta się świetnie i błyskawicznie.
Komiks Baru to współczesna opowieść łotrzykowska, której akcja rozgrywa się w środowisku francuskich robotników i niższych klas społecznych. Wykorzystująca stereotypy. Postaci kobiece sprowadzająca do rangi przedmiotu. Niezbyt realistyczna. Pozbawiona miejsca na myślenie. W której dla bohaterów życie ludzkie zdaje się nie przedstawiać zbyt wysokiej wartości. Z zestawu popkulturowych i podwórkowych klisz francuski autor skomponował jednak historyjkę buzującą witalizmem, która w dziwny sposób coraz bardziej wciąga za strony na stronę, z pościgu na pościg, od przygody do przygody.
“Autostrada słońca” może się nie podobać z wielu powodów i trzeba przyznać, że nie jest to z całą pewnością wielka literatura, jakiekolwiek kryterium do niej przyłożyć. Tym bardziej zaskakuje, że czysta rozrywka już dawno nie wydawała mi się tak rozrywkowa. Najlepsze porównanie jakie przychodzi mi do głowy: zabawa petardami w dzieciństwie. Tylko uważajcie!