Felieton
Najlepsze reportaże 2013 roku
To był dobry rok dla reportażu. Powtarzam to co roku, ale polska szkoła nadal trzyma się mocno. Nie zabrakło świetnych debiutów – na ich tle szczególnie wyróżnia się książka Andrzeja Muszyńskiego. Monopol na rynku wydawniczym wciąż utrzymuje Wydawnictwo Czarne – wystarczy przejrzeć listę laureatów Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii reportażu literackiego (albo zerknąć na nominacje do niej). Zanim doczekamy się antologii polskiego reportażu XX wieku pod redakcją Mariusza Szczygła – zasłużony tytuł Dziennikarza Roku – rzućmy okiem na to, co działo się w mijającym roku. Ranking subiektywny, wybór emocjonalny, kolejność przypadkowa.
Maciej Wasielewski, “Jutro przypłynie królowa”, Wydawnictwo Czarne
Solowy debiut Wasielewskiego (po świetnie przyjętym duecie z Marcinem Michalskim “81:1. Opowieści z Wysp Owczych”) to jedna z mocniejszych pozycji wydanych tego roku. Mocna zarówno warsztatowo, jak i tematycznie. Wasielewskiemu udało się przeniknąć do zamkniętej społeczności na wyspie Pitcairn, która w latach 80. stała się powszechnie znana ze względu na ujawniony proceder wieloletnich gwałtów, jakich mężczyźni dopuszczali się na kobietach i dziewczynkach. Wasielewski opisuje raj na ziemi, który stał się śmiertelną pułapką, kreując przy tym atmosferę tak duszną, że zaczynamy się bać o jego życie. Podobno zresztą nie bezpodstawnie. Książka o niezwykłym ładunku emocjonalnym. Żywy dowód na to, że niewielka objętość może kryć głęboką treść.
Swietłana Aleksijewicz, “Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy”, przeł. Jerzy Czech, Czarne
Białoruska reporterka po raz kolejny udowadnia, że nie istnieją dla niej tematy zbyt trudne. Po znakomitych “Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” i “Czarnobylskiej modlitwie” otrzymujemy tym razem rzecz poświęconą skomplikowanej historii II wojny światowej – tym razem opowiedzianą z perspektywy dzieci. Wojenny realizm, mieszając się z dziecięcą wyobraźnią, tworzy niesamowitą opowieść, którą Aleksijewicz tka z niezwykłą pieczołowitością. Historie wydobywa ze swoich rozmówców z delikatnością, tym bardziej godną podziwu, że dotyka przeżyć niezwykle drastycznych, które zaważyły nierzadko na całym dalszym życiu bohaterów. Przejmujące przypomnienie, że II wojna światowa wciąż nie jest kwestią zamkniętą.
Teresa Torańska, “Smoleńsk”, Wielka Litera
Ostatnia, niedokończona książka Torańskiej to waga ciężka w kategorii reportażu. Cykl rozmów z osobami w różny sposób dotkniętymi przez katastrofę ukazuje w najdrobniejszych detalach, niemalże minuta po minucie przebieg całego wydarzenia, widziany wieloma oczami. Ale nie tylko – katastrofa smoleńska pokazała, co Torańska wyraźnie zaznacz – podział, jaki pojawił się wśród Polaków niemal natychmiast po potwierdzeniu wiadomości o śmierci prezydenta. Reporterka jak zwykle w swoich tekstach jest niemal niewidoczna. Pozwala zająć pierwszy plan rozmówcom. Układa wszystkie szczegóły, próbując z tych niezliczonych relacji wysupłać wersję bliską prawdzie lub chociaż coś, co mogłoby wszystkich pogodzić. A może stara się tylko pokazać, że to niemożliwe? Koronny dowód na to, że Torańska to królowa wywiadów.
Denise Kiernan, “Dziewczyny atomowe”, przeł. Mariusz Gądek, Otwarte
Bomba atomowa w naszej pamięci kojarzy się z takimi nazwiskami, jak Richard Feynman, Robert Oppenheimer czy Otto Stern. Amerykańska dziennikarka postanowiła jednak zajrzeć za kulisy Projektu Manhattan, na który składały się nie tylko błyskotliwe odkrycia, ale także ciężka, codzienna praca kilkudziesięciu tysięcy osób – w większości kobiet. Objęte ścisłą tajemnicą wojskową Oak Ridge na kilka lat stało się dla nich domem i jednocześnie więzieniem. Kiernan, portretując codzienne życie w miasteczku, pokazuje coś więcej – dążenie do normalności, które nawet w warunkach permanentnej inwigilacji i przymusu milczenia pozwala ludziom zachować zdrowie psychiczne. Podejmuje również kwestię odpowiedzialności moralnej – Oppenheimer, potępiający po wojnie użycie broni atomowej, wiedział niewątpliwie w co się pakuje. A co myślały dziewczyny z Oak Ridge 6 sierpnia 1945 roku?
Filip Springer, “Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”, Czarne
Estetyka przestrzeni w Polsce jaka jest, każdy widzi. Nie wszyscy jednak zauważają, jak nasze miasta powoli znikają pod warstwami billboardów, szyldów i reklam, jak pogrążają się w pastelozie nowo zbudowanych blokowisk, jak przestrzeń zawłaszczana jest przez deweloperów i prywatne przedsiębiorstwa. Springer otwiera oczy na to, co często spowszedniało nam na tyle, że przestaje przeszkadzać. Zbiór reportaży z jednej strony piętnuje indolencję urzędników, którzy planowanie przestrzenne mają w poważaniu, z drugiej – delikatnie wyśmiewa polskie architektoniczne przywary: pseudoszlachecki sentymentu do dworków, manię grodzenia, konstrukcyjne potworki. Lektura obowiązkowa. Sukces pierwszego wydania pokazuje, że ta książka była nam wszystkim potrzebna.
Stefano Liberti, “Na południe od Lampedusy. Podróże rozpaczy”, przeł. Marcin Wyrembelski, Czarne
Włoski reporter pochyla się nad losem tych, o których zazwyczaj się nie pamięta, chyba że przy okazji kolejnego zatonięcia statku wiozącego nielegalnych emigrantów. Liberti drobiazgowo dokumentuje koleje losu ludzi, którzy szturmują wrota do europejskiego raju, wydając oszczędności życia, by kupić miejsce na łódce, która wkrótce po przybiciu do brzegów włoskiej Lampedusy zostanie zawrócona z powrotem do Afryki. Stara się przybliżyć ich motywację, często nieodłącznie związaną z poczuciem krzywdy, jakiej doznali od Europejczyków podczas stuleci kolonizacji. Książka, mimo iż dotyczy realiów włoskich, ma wymowę niemal uniwersalną – każdy europejski kraj boryka się bowiem ze wzmożonym napływem nielegalnych emigrantów. Rzetelny, bezstronny reportaż.
Artur Domosławski , “Śmierć w Amazonii”, Wielka Litera
Po wydaniu kontrowersyjnej biografii Kapuścińskiego Artur Domosławski milczał długo – ponad trzy lata. W tym czasie pisał – przede wszystkim dla “Polityki” – teksty na temat Ameryki Południowej, w sprawach której jest niekwestionowanym ekspertem. Domosławskiego trudno spławić, to typ reportera upartego – wszędzie wejdzie i wszystkiego się dowie. Nie obawia się kontrowersji ani realnego zagrożenia. A ono istnieje, gdyż w Ameryce Południowej wciąż popularnym sposobem rozwiązywania problemów jest zabójstwo. „Śmierć w Amazonii” przypomina, że świat nadal, a może nawet bardziej niż dotychczas, jest siecią naczyń połączonych, a ochrona dżungli amazońskiej jest ochroną nas samych. W ramach podnoszenia świadomości ekologicznej – koniecznie!
Luca Rastello, “Przemytnik doskonały. Jak transportować tony kokainy i żyć szczęśliwie”, przeł. Mateusz Salwa, Czarne
Z innym tematem niejako automatycznie kojarzącym się z Ameryką Południową zmierzył się Luca Rastello. Chodzi oczywiście o narkobiznes i zorganizowany wokół niego handel, siatkę powiązań między baronami narkotykowymi i politykami. Ed Vulliamy w swojej świetnej “Ameksyce” obserwował narkotykowe pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku, Rastello zapuszcza się jeszcze głębiej – w sam środek przestępczego świata, zajmującego się przemytem kokainy na cały świat. Opowieść snuta przez jednego z prominentnych “działaczy” klimatem przypomina nieco opowieść oprycha z Pragi Północ i podszyta jest równie łotrzykowskim humorem. Ale niech was to nie zmyli – ta książka to kolejny dowód na to, że wielka przestępczość i wielka polityka wciąż idą ze sobą w parze.
Wojciech Tochman, “Eli, Eli”, Czarne
Wojciech Tochman, król reportażu podawanego bez znieczulenia. Tym razem wraz z Grzegorzem Wełnickim zapuszcza się w slumsy Manili, by rzucić nam w twarz to, czego podświadomie sami szukamy: sensację. Sensacyjną brzydotę, porażającą biedę, choroby, brud i śmierć. Podstawia nam pod nos to, czym się brzydzimy, i pokazuje nam, jak bardzo potrzebujemy tego, by określić samych siebie. To nie jest miła lektura, ale Tochman nigdy nie był łatwy, prosty i przyjemny. W znakomity sposób wciąga czytelnika w swoją opowieść, stawiając go przed wyborem moralnym, od którego nie można uciec. Pokazuje, jak bardzo staliśmy się turystami, kolekcjonującymi kolejne obrazki, nie widząc, co za nimi stoi. Tej książki właściwie nie trzeba polecać.
Julius Margolin, “Podróż do krainy zeków”, przeł. Jerzy Czech, Czarne
O radzieckich gułagach napisano już właściwie wszystko. Owiane grozą obozy były jedną z najciemniejszych kart w historii Rosji, i o ile niewiele pozycji może się równać z “Archipelagiem Gułag” Sołżenicyna, o tyle Margolin opartą na własnych doświadczeniach relacją daje kolejne ważne świadectwo. To nie jest reportaż sensu stricte, choć na potrzeby tego zestawienia nazwałabym go reportażem wspomnieniowym. Margolin przedstawia Związek Radziecki w szerokiej perspektywie, łącznie z powojenną negacją popełnionych przez nią zbrodni wojennych. Niełatwa lektura na bolesny temat.