Krok w krok za Witruwiuszem
Sławomir Gzell w skrzących się humorem esejach przywraca nam wiarę w architekturę pisaną znów dużą literą.
Sławomir Gzell w skrzących się humorem esejach przywraca nam wiarę w architekturę pisaną znów dużą literą.
„Historia lubi się powtarzać. Inteligencję, która nie zgadza się z polityką Putina nazywa się narodowymi zdrajcami. Myślę, że nadeszły dla nas ciężkie czasy. Nie znamy i nie nauczyliśmy się historii, nie uświadomiliśmy sobie naszych błędów. Żyjemy cały czas w systemie niewolników i panów. Wygrali ci sami ludzie, których nazywamy nowymi czekistami. Dzisiejsza rzeczywistość jest wytworem ich mentalności.” – mówi w rozmowie z Aleksandrą Nowakowską Jelena Czyżewa, laureatka rosyjskiego Bookera za „Czas kobiet”.
Gdybym miał w najbanalniejszy sposób streścić główny problem tak fascynująco złożonej książki, jak ta, która dzisiaj omawiam, rzecz sprowadziłaby się do prostego – ale tylko pozornie – pytania: jak oddać rzeczywistość w literaturze?
A gdyby tak wyjść z domu i iść przez najbliższych siedem lat. Zamiast reportaży z drogi wysyłać twity, facebookowe posty, zdjęcia na Instagrama, notki na bloga? Ktoś już to wymyślił.
Tegorocznej jesieni kuchnia literacka oferuje nam prawdziwy szwedzki stół –jeśli jednak wśród tej obfitości szuka się dań nie tylko efektownych, ale i intelektualnie pożywnych, to niewiele pozycji może konkurować z „Campo Santo” W. G. Sebalda i „Pod znakiem Saturna” Susan Sontag.