W naszych czasach tylko dwa wydarzenia są w stanie sprawić, że literatura zagości na pierwszych stronach dzienników lub w głównych wydaniach telewizyjnych wiadomości: śmierć jednego z uhonorowanych nagrodą Nobla pisarzy i doroczne ogłoszenie werdyktu szwedzkiej Akademii. Choć nagroda Nobla nie gwarantuje nieśmiertelności, to wydaje się jednym z pewniejszych znanych ludzkości sposobów osiągnięcia żywota wiecznego.
Ekonomiczna historia literatury to zarówno dramat wyzysku, jak i pieśń sukcesu. Obok biednych poetów istnieli pisarze, którzy na pracy twórczej dorobili się majątku. Zanik mecenatu sprawił, że literatura stała się biznesem, a pisarze z różnym powodzeniem odnajdywali się na trudnym rynku, lawirując między czytelniczym gustem, artyzmem i bezlitosnymi wydawcami.
Przez ostatnie piętnaście lat deprawowała niewinne serca Waszych dzieci opowieściami o krnąbrnym czarnoksiężniku. To przez nią wpadły bezpowrotnie w szpony alchemii, demonologii i dobrej zabawy. Po pięciu latach zbawiennego milczenia ta bezwstydnica powraca ze swoim zatrutym piórem na scenę. Tym razem pisze o Was i dla Was, drodzy Mugole. Drżyjcie rodzice, walą się mury Hebronu. Co czynić? Książkę spalić czy przeczytać? Który wybór to Trafny wybór.
Dziś „Anna Karenina” nie skończyłaby się samobójstwem. Anna wywalczyłaby niezłe alimenty, a Karenin musiałby dogadać się z Wrońskim i co drugi weekend spędzać z synem.
Ukazał się właśnie raport Biblioteki Narodowej na temat stanu czytelnictwa w Polsce w 2012 roku. Dane są przerażające – 60 procent Polaków nie przeczytało nawet jednej książki. Jednak czy badania przeprowadzone na „reprezentatywnej grupie” trzech tysięcy osób można traktować poważnie?