W genialnej powieści „Ciotka Julia i skryba” Mario Vargas Llosa tworzy jedną z najbardziej zapadających w pamięć postaci w dziejach literatury światowej. Niejaki Pedro Camacho jest ekscentrycznym (a może po prostu obłąkanym) twórcą niezliczonych tasiemcowych powieści radiowych. W każdym utworze Camacho powracają te same monomanie – zawsze jest...
Jeden z literackich magazynów ogłosił konkurs na opowiadanie. Ponad pół tysiąca ludzi nadesłało swoje słowne cacka. Zdumiewające, że w kraju postępującego wtórnego analfabetyzmu aż tyle osób próbuje pisać.
Wisława Szymborska pisała w wierszu „Możliwości”, że woli rocznice nieokrągłe, do obchodzenia co dzień. Wprawdzie chodziło Jej o miłość, ale, moim zdaniem, można by tę deklarację potraktować szerzej: ja wolę, gdy pamięć o kimś ważnym obywa się bez ustanawiania przez Sejm jego roku. Wolę preteksty niekalendarzowe, niearytmetyczne.
„Lou N?”, pyta głosem Johna Goodmana skonsternowany mądrala, słysząc imię tytułowego bohatera nowego filmu braci Cohen. „Llewyn. To walijskie imię” tłumaczy Llewyn Davis. Być może chodzi o zdrobniałą formę imienia Llewelyn, bo przecież nie o „llawen”, który w języku walijskim oznacza wesołka. Davis jest klasycznym nieszczęściarzem, kolejnym w galerii cohenowskich Hiobów, nie bywa mu do śmiechu. Tym razem występuje jako nieudaczna wersja Dave’a Van Ronka, gwiazdy folkowej sceny nowojorskiej lat sześćdziesiątych.
„Oprócz alkoholików, wariatów i jednostek aspołecznych 80 procent obywateli czuje solidarność z Rosjanami i Ukraińcami, którzy nie zgadzają się ze skrajnym dążeniem do Europy. Rosja czuje nostalgię za normalną Rosją. Coś takiego jak słabe państwo po prostu nie może istnieć”. Zachar Prilepin, czołowy rosyjski prozaik średniego pokolenia, w rozmowie z Aleksandrą Nowakowską opowiada o stanie rosyjskiego ducha i jego żywotności, Rosjanach jako krzewicielach zmian, inteligenckiej mniejszości, a także wydarzeniach na Krymie i Ukrainie.