15 listopada 2012

Których zabrakło

Zbigniew Herbert w jednym z listów do Stanisława Barańczaka zażartował, że „Zeszyty Literackie” „to najlepsze pismo literackie od stuleci”. Jeśli nawet to „lekka przesada” – by nawiązać do Adama Zagajewskiego, jednego z najważniejszych „zeszytowych” autorów – to przecenić roli, jaką odgrywa założony przed 30 laty przez Barbarę Toruńczyk kwartalnik, nie sposób.

 

Znajdziemy tu głównie teksty wspomnieniowe o tych, których rodzimej kulturze brakuje tak bardzo, jak Miłosz, Nowak-Jeziorański, Hertz. Autorka przywołuje „żywe cienie” właśnie, bo ze szkiców wyłania się obraz zwykłych ludzi – życzliwych (jak Turowicz), zdystansowanych (jak Herbert) czy niezłomnych (jak Lebenstein). W paru słowach Toruńczyk potrafi przedstawić intelektualne problemy, z którymi mierzyli się giganci.

 

Zamieszczone w zbiorze eseje, wywiady i wspominki odtwarzają także historię „Zeszytów Literackich”, pisma wyjątkowego nie tylko w skali lokalnej. Stało się ono emigracyjnym głosem pokolenia 68’ w momencie, w którym „Kultura” Giedroycia przestała interesować się literaturą. Toruńczyk skupiła wokół „Zeszytów” autorów wybitnych. Brodski publikował w nich jeszcze przed Noblem. Tutaj pojawiły się też pierwsze tłumaczenia wierszy Walcotta i Heaneya.

 

Najlepsze w zbiorze szkice poświęcone są Markowi Edelmanowi oraz dwóm pisarzom, których łatwo dyskredytować – Janowi Kottowi i Wiktorowi Woroszylskiemu. W unikaniu uproszczeń także tkwi siła tej książki. Przy okazji można przyjrzeć się samej autorce, silnej osobowości, postaci w polskiej kulturze wyjątkowej. Determinacja i odwaga Toruńczyk zaowocowały „Zeszytami…” i być może przytłumiły literacki talent, który przebija z tekstów. „Zeszyty…” to jej największe dzieło, zjawisko w polskiej kulturze osobne, szczególnie w czasach, gdy pisma literackie stały się nieszkodliwym fetyszem.