Recenzja
Wielki artysta ucieczek
Jeśli chodzi o fabułę – naprawdę niewiele jest w “Wielkim Escapo” do streszczania. Pope opowiada dynamicznym obrazem historię wielkiego dramatu i właściwie to już poezja pisana bez słów. Komiks jest znakomity.
Jako człowiek od literatury, nie od rysunku, chyba jednak dzielę sobie komiksy na te, w których za ważniejszy uważam scenariusz i te, których twórcy są przede wszystkim rysownikami. Z reguły bardziej interesują mnie te pierwsze. Oczywiście mam świadomość, że komiks jako medium rozgrywa i powinien się rozgrywać przede wszystkim na styku dwóch żywiołów i nie lubię dzieł, w których mówi się za dużo (nie lubię na przykład Alison Bechdel). Wiem też, że wielu twórców pewnie nie mogłoby się zgodzić z moim intuicyjnym rozróżnieniem. Jednak inni by się zgodzili, a przede wszystkim – takie już mam preferencje, nie ma co udawać, że jest inaczej.
Paul Pope jest akurat bardziej rysownikiem, niż scenarzystą. W teorii nie ma więc papierów na zostanie moim ulubieńcem. Ma świetne pomysły, na których opiera swoje komiksy, ma dużą świadomość opowieści, które przedstawia i konwencji, którymi może się do ich przedstawienia posłużyć, ale jest przede wszystkim rysownikiem – fenomenalnie oddającym ruch, czującym dramaturgię kadrów, operującym cieniem. Właściwie jest rysownikiem kompletnym. Tak dobrym, że mnie – człowiekowi od literatury – zupełnie przestaje być u niego potrzebna “literackość”. Prawie w ogóle nie potrzebuję gadania.
“Wielki Escapo” podejmuje piękny temat. Głównym bohaterem jest cyrkowiec, który wykonuje ryzykowne triki, polegające na wyswobodzeniu się z granicznie niebezpiecznej sytuacji. Na przykład – choć pomysły Pope’a na pułapki są z reguły o wiele bardziej fantazyjne – zostaje wrzucony z workiem na głowie i zakuty w łańcuchy do wielkiego zbiornika z lodowatą wodą. Musi się wydostać i robi to przy wielkim aplauzie publiczności, która złakniona wrażeń po raz kolejny zostaje utwierdzona w przekonaniu o potędze woli drzemiącej w człowieku. Tyle ze streszczania komiksu – Escapo igra ze śmiercią, raz nawet spotyka się z nią w cztery oczy i pertraktuje; poza tym zakochuje się bez wzajemności. Temat jest poetycki, ale sądzę, że bardzo łatwo byłoby go nie wykorzystać. Pope gra na nim z całym swoim talentem po prostu wirtuozersko. Może “to tylko bajka”, ale jakoś głęboka i dramatyczna, i emocje są prawdziwe.
W pewnym momencie albumu konferansjer krzycząc zapowiada występ Escapo: “Doskonałość! Niektórzy szukają jej w oku igły, a inni na ostrzu stalówki. Jedni pod butami, inni w snach… Jeszcze inni w akcji!! I tak właśnie jest w przypadku Escapo – najwspanialszego z artystów ucieczki…”. Zakończyć mogę tylko w jeden sposób – Paul Pope, jak jego bohater, szuka doskonałości w rysowaniu akcji, a może w rysowaniu komiksów w ogóle. Inaczej, bez poświęceń, lat pracy, fanatycznego oddaniu swojej profesji, ambicji – nie mógłby tak dobrze opowiadać rysunkiem. Inspirujące, poetyckie, dojrzałe – to nie słowa-wydmuszki. Jak widać, i takie rzeczy da się przekazać rysując.