Recenzja
Życie przez mur
Kolejny komiks reportażowy Guy Delisle’a korzysta z dokładnie tego samego patentu, co poprzednie: ogląda świat okiem naiwnego człowieczka – tym razem konflikt Izrael-Palestyna.
Kanadyjski rysownik, autor między innymi znanych polskiemu czytelnikowi albumów „Pjongjang” (pierwsze polskie wydanie: „Phenian”) i „Kroniki birmańskie”, posługuje się w swoich reportażach prostą metodą. Szkicuje nieskomplikowaną kreską swoje tak zwane zwykłe życie w kraju uznawanym za egzotyczny dla zachodniego czytelnika. Na swoim koncie ma już Chiny, Birmę, Koreę Północną i ostatnio Izrael. Rysuje zatem, jak na tle realiów życia w danym kraju próbuje pracować, zajmuje się dziećmi, chodzi na spacery, ewentualnie poznaje tamtejszą rzeczywistość podczas popołudniowych spacerów. Jak nietrudno się domyślić, przedstawione zostają w ten sposób potoczne i codzienne obserwacje pozwalające czytelnikowi od tej drugiej, mniej medialnej strony wczuć się w życie miejsca, o którym Delisle opowiada.
Dużo mówi się i pisze o świetnym zmyśle obserwacji Kanadyjczyka. Nie kupuję tego – wcale nie nazwałbym go niecodziennym. To prawda, że przez rok udało mu się w Izraelu zaobserwować całkiem sporo (album podzielony jest na przedstawione chronologicznie, z miesiąca na miesiąc, krótkie scenki), nie popadałbym jednak w zachwyt. Poza tym nieco drażni maniera przedstawienia siebie-postaci komiksowej. Rysunkowy Delisle pozornie niczego nie wie o kraju, do którego się wybiera, często rezygnuje z czegoś, co wydaje się czytelnikowi ciekawe, nie wznosi się ponad lakoniczność (a w mojej opinii rzekomo niewiarygodnie celne obserwacje potoczności nie zawsze są w stanie to wynagrodzić). Oczywiście to świadoma stylizacja, ale dziwię się, iż niemal wszyscy wypowiadający się o komiksie Kanadyjczyka chórem krzyczą, że im ona odpowiada.
Nie znaczy to oczywiście, że komiks jest szczególnie niedobry. Co więcej, jest chyba najlepszy spośród dotąd znanych polskiemu czytelnikowi podróżniczych albumów Delisle’a i możemy rzeczywiście trochę dowiedzieć się o życiu w Izraelu. Sam jednak chyba chętniej zainwestowałbym na przykład nawet w album ze szkicami Joe Sacco, nie mówiąc już o jego pełnoprawnych komiksach. A tak się przypadkiem składa, że są szanse na polskie wydanie jego „Palestyny” jeszcze w tym roku.