28 listopada 2014

Japonia urojona

Nicolas Bouvier to guru wszystkich podróżników, zwłaszcza tych, dla których ruch jest celem samym w sobie, a podróż przemieszczaniem się nie tylko w przestrzeni, lecz także wędrówką duchową. Noir sur Blanc przypomina w jednym tomie kultowe teksty autora „Oswajania świata” – „Kronikę japońską” i „Pustkę i pełnię. Zapiski z podróży do Japonii”.

Dzięki temu połączeniu mamy okazję obserwować tajniki procesu twórczego Bouviera. To na podstawie tych fragmentarycznych, porwanych i enigmatycznych zapisków składających się na „Pustkę i pełnię” powstała „Kronika japońska”. To te przelotne impresje, notatki na marginesie, rozważania z podróży były budulcem dla skończonej całości, japońskiego opus magnum Bouviera. Można niemal prześledzić, jak drobne fragmenty wskakują na swoje miejsce w dużej układance, przetworzone i przeniesione ze sfery obserwacji w sferę idei. Przekształcone w system, za pomocą którego autor szukał klucza do tego przedziwnego kraju, jakim jest Japonia. Bouvier tworzy w “Kronice japońskiej” przystępny przewodnik po kulturze i historii Kraju Kwitnącej Wiśni, przytaczając wystarczająco dużo faktów, żeby nas douczyć, ale jednocześnie nie znudzić. Rzecz jasna, jest to przewodnik całkowicie subiektywny – w tym właśnie tkwi jego ponadczasowość.

Czas to ważny element w odbiorze tej fascynującej książki. Bouvier opisuje Japonię, jakiej już nie ma, jakiej nikt z nas już nie doświadczy. To nie Japonia otaku, zinfantylizowanej kultury, drapaczy chmur i najstarszego na świecie społeczeństwa dźwigającego na barkach największy dług publiczny wśród krajów pierwszego świata. W latach 60. i 70. to wciąż była Japonia u progu boomu gospodarczego, dopiero mająca stać się azjatyckim tygrysem, wciąż otrząsająca się z amerykańskiej okupacji, ale już dążąca ku cywilizacji Zachodu (w pewnych, rzecz jasna, aspektach). Bouvier wciąż jeszcze mógł włóczyć się po tym kraju, który nie stał się jeszcze jednym z najdroższych miejsc, w jakie może zaplątać się podróżnik. Kraju pod wieloma względami dużo bardziej dzikiego i surowego – takiego, który można dziś znaleźć tylko na japońskiej prowincji. Szwajcar odnosi się jednak równie często do Japonii przeszłej, której on sam nie mógł doświadczyć (tak gwałtownie zmieniał się ten kraj), stawiając pytanie, ile istnieje Japonii. Żaden kraj nie ewoluował chyba w tak proteuszowy sposób.

Siła książki leży przede wszystkim w podejściu Bouviera do tego kraju – to nie jest tania, powierzchowna fascynacja. Autor „Oswajania świata” nie stara się przypodobać, nie stara się też na siłę zrozumieć tego, czego nie jest w stanie. To radykalne przeciwieństwo niedzielnych turystów, którym wydaje się, że zwiedzane miejsce stoi przed nimi otworem. Bouvier spędził w Japonii kilka lat, cały czas zachowując pełną poszanowania pozycję outsidera, którym był i która stała się jego siłą. Warto zanurzyć się w tym podróżniczym strumieniu świadomości i odetchnąć powietrzem kraju, który nieustannie się zmieniając zachowuje jednocześnie jeden element stały – nieubłagany, sztywny formalizm.

Czytelnicy, tej recenzji oglądali także